Logowanie

Zaloguj za pomocą
PWZ i hasła

Zaloguj przez
login.gov

Administratorem Państwa danych osobowych jest Okręgowa Izba Lekarska w Łodzi z siedzibą w Łodzi (93-005) przy ul. Czerwonej 3. Administrator wyznaczył inspektora ochrony danych osobowych, z którym można skontaktować się pod adresem e-mail: iod@oil.lodz.pl

Więcej informacji na temat przetwarzania danych osobowych znajdą Państwo na naszej stronie internetowej w Polityce prywatności.

30 października 2025

Jezioro Bałtyckie

Krystyna Borysewicz-Charzyńska

Niby członkowie Koła Lekarzy Seniorów wyjechali we wrześniu na dwa tygodnie nad morze. Zwyczajowo do „Włókniarza” w Ustce. Ale na miejscu okazało się, że jest to wczasowisko nad… wielkim jeziorem. Bałtyckim. Linia horyzontu odrobinkę tylko różniła się od linii brzegowej. Ta ostatnia była minimalnie ruchoma. Nie widać było żadnych prawdziwych fal. Ciupeńkę tylko maluteńkie falki cichuteńko chlupotały o stopy chodzących wzdłuż brzegu wczasowiczów.

Nigdy dotąd w moim niemałym życiu nie zdarzyła się taka nieprzerwanie wymarzona dziesięciodniowa pogoda. Zapewniała codzienne widowisko zachodów słońca, co – jak wiemy – jest nad morzem jedną z obowiązkowych rozrywek.

Nietypowa cichość morza skończyła się akurat równolegle z manewrami wojskowymi, gdy F-16 rozsadzały z hukiem całą okolicę. Tylko świadomość, że sobie tam gdzieś rezyduje Donald Tusk, łagodziła hałasy. Od wtorku 16 września aż do końca pobytu morze pokazywało swoje groźniejsze oblicze, a co pół godzinki zdarzał się nieprzewidziany deszcz.

Było nas 27 sztuk: piętnaścioro członków Koła i dwanaścioro osób towarzyszących. Wśród osób towarzyszących osobom towarzyszącym znajdowała się Basia, paryżanka, o której będzie stanowił następny felieton z cyklu „Drobne przyjemności”.

W ośrodku byliśmy po raz piąty, no bo wszystkim bardzo podoba się poranny i wieczorny szał kulinarny przy szwedzkim stole. A propos – była też z nami Hania, lekarka na stałe zamieszkała w Sztokholmie. Tak więc, jak państwo widzicie, był to turnus, co się zowie, europejski!

Poza posiłkami spotykaliśmy się prawie codziennie w różnych intencjach.

Koleżanka Jola Sadurska-Goch zaserwowała nam krótką konferencję kardiologiczną.

Grupka kilku dam przez cztery wieczory spotykała się, ćwicząc relaks autogenny.

W dwóch wieczorkach tanecznych brała udział prawie cała grupa.

Kilkanaście osób zapoznało się z podstawami jogi.

Dla chętnych była kilkakrotnie gimnastyka, ale musieli to być chętni z naprawdę silną chęcią, bo niełatwo było się tam zapisać.

Ci, którzy byli po raz pierwszy, wybrali się oczywiście do Słupska, na kontemplację największego w Polsce zbioru dzieł Witkacego.

Wszyscy dzielnie stawiali się w określonych porach na zabiegi. Ja poprosiłam o masaż, który przez 15 minut był „na fundusz”, a następne 15 minut kosztowało 50 zł. No, ale cóż – nie młodniejemy. Mój PESEL zbuntował się przeciwko owym dodatkowym minutom. Zaoszczędzone pieniądze wydałam na rozpustny masaż Kobido.

Wracaliśmy w towarzystwie ślicznego, choć poszkodowanego kociątka imieniem Rysio. Kociary dobijały się o dostęp do niego. Teraz wybieramy delegatów, ale już z przyjemnością i nadzieją myślimy o przyszłorocznych wakacjach.

Panaceum 10/2025

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce lub konfiguracji usługi.