Logowanie
Administratorem Państwa danych osobowych jest Okręgowa Izba Lekarska w Łodzi z siedzibą w Łodzi (93-005) przy ul. Czerwonej 3. Administrator wyznaczył inspektora ochrony danych osobowych, z którym można skontaktować się pod adresem e-mail: iod@oil.lodz.pl
Więcej informacji na temat przetwarzania danych osobowych znajdą Państwo na naszej stronie internetowej w Polityce prywatności.
„Buen Camino!” – to słowa, które każdy pielgrzym na drodze Camino de Santiago wypowiada z nadzieją na pełne sukcesu przejście szlaku. Jednak droga ta to coś więcej niż tylko fizyczna podróż. To także symboliczne wyzwanie, pełne trudności, nieoczekiwanych zdarzeń i, być może, pewnej „klątwy”, która dotyka każdego, kto zdecyduje się na tę duchową i fizyczną wyprawę.
Jerzy Ciesielski
Ceramiczne płytki przedstawiające żółtą muszlę przegrzebka na niebieskim tle (muszla Świętego Jakuba) oraz żółte strzałki to charakterystyczne znaki, które pomagają znaleźć drogę na najważniejszym szlaku pątniczym w Europie – Camino de Santiago. Szlak ten został wytyczony w 825 roku, kiedy to Alfons Wstydliwy, król Asturii, udał się na pielgrzymkę ze swoim dworem do domniemanego grobu Apostoła Świętego Jakuba Starszego, w miejscu, gdzie dziś wznosi się dumnie katedra w Santiago de Compostela.
Trasy Camino rozciągają się po całej Europie. W Polsce znajduje się trzydzieści odcinków, które łączą się ze szlakami w Niemczech, a następnie we Francji i Hiszpanii. Ja wybrałem część jednej z marszrut z Portugalii, prowadzącą wzdłuż brzegu Oceanu Atlantyckiego (Camino Portugués Litoral). Wędrujący Camino zbierają na trasie pieczęci pamiątkowe w paszporcie pielgrzyma (Credential), a potem w Centro Internacional de Acogida al Peregrino przy Rue de Carretas 33 w Santiago de Compostela otrzymują Compostelę – dokument w języku łacińskim, potwierdzający odbycie pielgrzymki w celu religijnym (minimum 100 kilometrów).
Viana do Castelo – Caminha
Moje Camino zostało zaplanowane na pięć etapów dziennych i 160 kilometrów. Zaczynam w urokliwym nadmorskim mieście Viana do Castelo, wędrując wzdłuż brzegu oceanu po pofałdowanym terenie z drewnianymi chodnikami wzdłuż plaży. Mijam kamienne wiatraki, które czerpią energię z oceanicznych wiatrów. Dochodzę do kamiennego Forte da Areosa ou da Vinha z XVI wieku – jednego z trzech fortów zbudowanych wzdłuż wybrzeża między Viana do Castelo a Caminha w celu wzmocnienia obrony przed atakami piratów i hiszpańskiej marynarki wojennej. Wybrukowanym traktem rzymskim podchodzę pod Alto de Cividade, gdzie znajdują się pozostałości rzymskich term na wysokości 150 metrów. Średniowiecznym mostem przekraczam rzekę Áncora, wchodzę do miejscowości o tej samej nazwie. Mijam port rybacki Fuerte de Lagarteira. Promenadą Paseo Marítimo, a potem ścieżką nadmorską, docieram do rogatek Caminha i kończę marsz na głównym placu miasteczka – Largo do Terreiro – z licznymi kawiarniami i fontanną z XVI wieku, przebywszy 28 kilometrów. Z satysfakcją oglądam mapkę trasy wyrysowaną przez mój multisportowy smartwatch.
Dominującym elementem tej trasy był jednak Ocean Atlantycki oraz położone wzdłuż niego plaże. Portugalskie słowo „Praia” (plaża) jest powszechnie używane w nazwach miejscowości i dzielnic wzdłuż wybrzeża. W Portugalii wymawia się je ciepło, a nawet z pewną dozą nabożności, ponieważ dla Portugalczyka pójście na plażę to doświadczenie społeczne, relaksacyjne i związane z naturą. Bezpośrednio za Viana do Castelo, po północnej stronie rzeki Lima, znajduje się zachwycająca dzikim charakterem piaszczysta Praia Norte, poprzecinana skałkami, w których już w epoce brązu wykuwano soliny w celu pozyskiwania soli z wody morskiej. Praia de Âncora, położona wzdłuż wspomnianego wcześniej miasteczka, osłonięta od wiatru przez okoliczne wzgórza, słynie z turkusowej wody o rzadko spotykanej przejrzystości. Kolejna plaża – Praia de Moledo, położona w kierunku północnym – jest częściowo piaszczysta, ale ma również miejsca kamieniste i wypełnione żwirkiem. Charakteryzuje się wysoką jakością powietrza i wody.
Radość przemieszczania się potęgowała niepowtarzalna atmosfera solidarności i koleżeństwa – wymieniane na trasie uśmiechy, gesty, klasyczne słowa „buen Camino” oraz wyrazy wsparcia. Wzruszał mnie też turystyczny stolik przy trasie z napojami i owocami (co łaska do puszki) oraz z pieczęcią Camino.
O jeden marsz za daleko
Na drugi dzień mam zaplanowaną drogę z Caminha do A Ramalosa, około 25 kilometrów. Przekraczam rzekę Rio Coura mostem na drodze krajowej N13, a brzegiem granicznej rzeki Minho (w hiszpańskim Miño) wędruję po stronie portugalskiej w kierunku Seixas. Niestety, w okolicy ścięgna Achillesa prawej stopy czuję najpierw ból, a potem pieczenie. Kiedy objawów tych nie da się już ignorować, ściągam but i widzę, że tkanina na zapiętku wyścielająca but jest na przestrzeni kilku milimetrów przerwana. Spoglądam przez ramię na stopę i mój wzrok trafia na krwawe otarcie. Zaklejam uszkodzoną skórę plastrem i idę dalej. Ból się wzmaga. Ścięgno Achillesa, stymulujące ruch zgięcia grzbietowego stopy, powoduje odklejanie się plastra. Przy stacji kolejowej Lanheses, po siedmiu kilometrach trasy, rezygnuję. Dotyka mnie zatem „klątwa pielgrzyma Camino”. Nie jest to dosłowna klątwa w sensie magicznym, lecz metaforyczne określenie trudności, wyzwań i nieoczekiwanych zdarzeń, które mogą spotkać pielgrzymów na ich drodze. A zastanawiałem się, czy moje trailowe, idealne do wszelkich wędrówek buty wymienić przed czy po Camino, jako że przedreptałem w nich już kilkaset kilometrów. Jak zawsze w takich wypadkach, stawiam pytanie: „dlaczego?”. Być może dlatego, że planowałem odebrać Compostelę, a traktując trasę Camino li tylko w kategoriach turystycznych i sportowych, nie byłem przygotowany na takie wyzwanie.
Zielony autobus na ratunek
Uruchamiam w tej sytuacji plan B. Ze stacji Lanheses przemieszczam się pociągiem do Bragi. A stamtąd następnego dnia znaną z zielonego koloru w całej Europie linią autobusową do Santiago de Compostela. Stare Miasto Santiago de Compostela, które zostało uznane za obiekt światowego dziedzictwa UNESCO w 1985 roku, oszałamia swoją architekturą, z krętymi uliczkami i starożytnymi budynkami, opowiadającymi historię średniowiecznej przeszłości. W sercu tej części miasta znajduje się wspaniała Katedra Santiago de Compostela, arcydzieło sztuki romańskiej z elementami gotyckimi i barokowymi – zarazem cud architektoniczny i symbol znaczenia miasta jako głównego celu pielgrzymkowego chrześcijaństwa. Na placu przed katedrą spotykają się samotni wędrowcy w cichej euforii oraz hałaśliwe grupy pielgrzymów ubranych w jednolite koszulki sportowe. Jak zawsze proszę przypadkowego turystę o zdjęcie. Z dylematu, co ważniejsze – postać czy zabytek – wybrnął słusznie, obrazując na fotce, że katedra jest wielka, a ja malutki.
Będąc tam, nie sposób ominąć Museo das Peregrinaciones e de Santiago, które prezentuje między innymi dawne stroje pielgrzymów. Kiedy błąkam się przy wejściu z nieumiejętnością języka hiszpańskiego, śniady mężczyzna mówi do mnie: „Cześć! Mówisz po polsku?”. José był na Erasmusie we Wrocławiu. I poczułem się jak u siebie.
